Radio WatykańskieRadio Watykańskie
Redazione +390669884602 | +390669884565 | e-mail: sekpol@vatiradio.va

15/04/2009

Papież i Stolica Apostolska

  •  Benedykt XVI: zmartwychwstanie Jezusa wydarzeniem historycznym

  •  Hongkong: nowy ordynariusz

  •  Kard. Bertone odznaczony przez bożogrobców

  •  Castelgandolfo: renowacja pałacu

  • Kościół na świecie

  •  Patriarcha Twal: naszym pragnieniem są przyjacielskie relacje z państwem

  •  Libia: spotkanie przyjaźni państwo-Kościół

  •  Sri Lanka: Kościół napiętnował pogłębianie konfliktu etnicznego

  •  Ameryka Łac.: powstaje sieć instytutów rodzinnych

  •  Peru: Kościół krytyczny wobec prób legalizacji marihuany

  •  Patriarchat Moskiewski: osłabienie chrześcijaństwa groźniejsze od islamu

  • Kultura i społeczeństwo

  •  Wybory w Indiach: apel o szanowanie konstytucji

  •  Chrześcijaństwo przekracza etniczne bariery – rozmowa z o. Maciejem Jaworskim OCD z Rwandy

  •  Dziennik 15.04.2009 - wersja dźwiękowa

  •  Magazyn w środę: świadectwo wiary Kościoła w Rwandzie

  • Papież i Stolica Apostolska



     Benedykt XVI: zmartwychwstanie Jezusa wydarzeniem historycznym

    ◊    Nie możemy zatrzymywać tylko dla siebie prawdy o Zmartwychwstaniu – apelował na audiencji ogólnej Benedykt XVI. Papież przypomniał, że w ciągu wieków wielu ludzi oddało życie, by zaświadczyć, że Chrystus prawdziwie zmartwychwstał. – To świadectwo konieczne jest także dziś – mówił Ojciec Święty do 40 tys. pielgrzymów przybyłych na audiencję, odbywającą się w atmosferze wielkanocnej radości. Papieską katechezę dla pielgrzymów z Polski przybyłych na Plac św. Piotra streścił ks. Paweł Ptasznik:

    „Przeżywamy oktawę Zmartwychwstania. Napełnia nas radość, której nie może zagłuszyć żadne cierpienie ani troska, bo wiemy, że Chrystus ostatecznie zwyciężył wszelkie zło i śmierć. Liturgia Wielkiego Tygodnia uświadomiła nam, jak wielką wartość ma Pascha Pana. Via Crucis – droga krzyżowa – którą przeszliśmy za Chrystusem w Wielki Piątek, w uroczystej Wigilii paschalnej stała się pocieszającą via lucis – drogą światła i duchowej odnowy, wewnętrznego pokoju i niezachwianej nadziei. Smutek i zagubienie przeżywane w Wielki Piątek oraz pełne oczekiwania milczenie w Wielką Sobotę, o poranku następnego dnia zamieniły się w uwielbienie Życia, które pokonało śmierć: «Choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy»”.

    Benedykt XVI wskazał, że prawdę o Zmartwychwstaniu Jezusa wielu pseudonaukowców wciąż próbuje zanegować i umieścić wśród legend czy mitów. Wciąż też pojawiają się trendy, by podważać historyczność tego zasadniczego dla naszej wiary wydarzenia.

    „Fundamentalne dla naszej wiary i chrześcijańskiego świadectwa jest głoszenie zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu jako rzeczywistego, historycznego wydarzenia, o którym zaświadczyło wielu autorytatywnych świadków – mówił Papież. – Stwierdzamy to z całą mocą, ponieważ także w naszych czasach nie brak tych, którzy próbują podważyć historyczność tego wydarzenia, sprowadzając opowieść ewangeliczną do mitu czy do wizji apostołów. Podejmują tym samym i przedstawiają dawne, zdezaktualizowane już teorie jako nowe i naukowe” – powiedział Benedykt XVI.

    Papież wskazał, że zmartwychwstanie Jezusa nie było zwykłym powrotem do poprzedniego życia, lecz wkroczeniem w życie głęboko nowe. Ten wymiar paschalny obejmuje całą naszą rzeczywistość, rodzinę ludzką, historię i wszechświat. Wydarzenie to zmieniło i wciąż zmienia życie wielu ludzi, stąd potrzeba głoszenia, że Zmartwychwstały Chrystus jest naszym zmartwychwstaniem.

    Słuchaj Benedykta XVI po polsku:

    „Serdeczne pozdrowienie kieruję do Polaków. Pan zmartwychwstał, a my jesteśmy tego świadkami. Życzę wam, aby światło poranka wielkanocnego rozświetlało wszelki mrok i by trwała w was paschalna radość świadków Bożej miłości. Niech Bóg wam błogosławi!”

    Na zakończenie audiencji Ojciec Święty przez kilka minut rozmawiał z sekretarzem generalnym Organizacji ds. Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), którym jest Marc Perrin de Brichambaut. Audiencja stała się też okazją do złożenia życzeń Papieżowi z okazji jego jutrzejszych, 82. urodzin oraz przypadającej w niedzielę czwartej rocznicy wyboru na Stolicę Piotrową. Obie te uroczystości Benedykt XVI obchodzić będzie w Castelgandolfo, gdzie przebywa na świątecznym odpoczynku. Na środową audiencję przybył specjalnie do Watykanu. W niedzielę 19 kwietnia na południowej modlitwie maryjnej spotka się z wiernymi w swej letniej rezydencji w Castelgandolfo.

    bz/ rv


    inizio pagina

     Hongkong: nowy ordynariusz

    ◊    „Po przejściu na emeryturę będę jeszcze bardziej mógł się zająć Kościołem chińskim, który potrzebuje szczególnej troski i opieki” – napisał kard. Joseph Zen Ze-kiun. Z okazji Wielkanocy ogłosił on pożegnalne przesłanie do wiernych, które nazwał „listem do rodziny”. Benedykt XVI przyjął 15 kwietnia jego rezygnację z pasterskiego zarządzania diecezją Hongkongu. Nowym ordynariuszem tego specjalnego regionu Chińskiej Republiki Ludowej został tamtejszy biskup koadiutor John Tong Hon, który wcześniej był tam również biskupem pomocniczym.

    Kard. Zen Ze-kiun w styczniu ukończył 77 lat. Rezygnację z urzędu złożył zgodnie z prawem kanonicznym dwa lata temu, jednak na prośbę Ojca Świętego dłużej kierował powierzoną sobie diecezją. Zanim został biskupem, zasłynął jako obrońca praw człowieka i demokracji. Organizował doroczne czuwania modlitewne, upamiętniające masakrę na placu Tienanmen, a także wypominał komunistycznym władzom prześladowanie chrześcijan, uwięzionych biskupów i kapłanów. Kiedy stanął na czele Kościoła w byłej brytyjskiej kolonii, stał się głównym punktem odniesienia dla katolików i opozycji demokratycznej w całych Chinach.

    W pożegnalnym liście kard. Zen wspomina 12 lat posługi biskupiej w Hongkongu i swe zaangażowanie na rzecz prześladowanego Kościoła. Hierarcha wskazuje, że od pół wieku chińscy katolicy muszą dźwigać ciężki krzyż. Wyraża jednocześnie radość, że mimo trudności wciąż nowi ludzie przyjmują chrzest, tak jak to miało miejsce w czasie ostatniej Wigilii Paschalnej.

    jp, bz, kb/ rv


    inizio pagina

     Kard. Bertone odznaczony przez bożogrobców

    ◊    Watykański sekretarz stanu został kawalerem łańcucha orderu Zakonu Rycerskiego Bożogrobców. Order z łańcuchem to najwyższa klasa tego odznaczenia, przyznawana szczególnej rangi osobistościom duchownym i świeckim. Ceremonia wręczenia jej insygniów kard. Tarcisio Bertone odbywa się 15 kwietnia (17.30) w rzymskim pałacu Della Rovere koło Watykanu.

    Zakon Rycerski Grobu Bożego powstał w Jerozolimie podczas pierwszej wyprawy krzyżowej (w 1099 r.). Jego członkowie byli początkowo kanonikami regularnymi, stróżami Grobu Pańskiego. W XII wieku przybyli do Polski, gdzie znani są jako bożogrobcy. Ich głównym ośrodkiem był w średniowieczu Miechów. Przynieśli oni do nas nabożeństwa zaczerpnięte z tradycji jerozolimskiej, organizowali uroczystości Wielkiego Tygodnia i Oktawy Wielkanocnej, spopularyzowali budowę Bożego Grobu w kościołach.

    W 1847 r. decyzją Stolicy Apostolskiej zakon odrodził się jako stowarzyszenie osób głównie świeckich. Jego celem jest zwłaszcza wspieranie chrześcijan w Ziemi Świętej, w tym patriarchatu łacińskiego Jerozolimy. Działa również w Polsce. Na czele bożogrobców stoi wielki mistrz, którym jest obecnie kard. John Patrick Foley, były przewodniczący Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu. Wielkim przeorem jest z urzędu łaciński patriarcha jerozolimski Fouad Twal. Trzeci rangą w zakonie bożogrobców urząd asesora pełni aktualnie abp Edward Nowak, dawny sekretarz Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

    ak/ rv


    inizio pagina

     Castelgandolfo: renowacja pałacu

    ◊    W Pałacu Apostolskim w Castelgandolfo przeprowadzono ostatnio niezbędną renowację. Jak informuje 15 kwietnia L’Osservatore Romano, całkowicie wymieniona została instalacja elektryczna. Odnowiono też fasadę i dziedziniec budynku, nad którym, na wysokości dachu, zamontowano nowe, płócienne zadaszenie. Będzie ono chronić pielgrzymów przed słońcem.

    jp/ rv


    inizio pagina

    Kościół na świecie



     Patriarcha Twal: naszym pragnieniem są przyjacielskie relacje z państwem

    ◊    Na konieczność budowania więzów przyjaźni między Stolicą Apostolską a państwem Izrael wskazał abp Fouad Twal. Łaciński patriarcha Jerozolimy zauważył, że taka przyjaźń przyczyniłaby się do rozwoju światowego pokoju i sprawiedliwości. „Łatwiej jest przyjąć nawet słowa krytyki z ust przyjaciela niż wroga. To, co mówi nieprzyjaciel, z zasady od razu odrzucamy” – podkreśla abp Twal w wypowiedzi cytowanej przez włoską agencję SIR. „O ile bardziej przyjacielskie relacje z Izraelem będzie miała Stolica Apostolska, o tyle więcej będzie mogła osiągnąć na rzecz wszystkich mieszkańców Ziemi Świętej, zarówno żydów i muzułmanów, jak też chrześcijan. I takie właśnie relacje są naszym najgłębszym pragnieniem” – powiedział na kilka tygodni przed papieską pielgrzymką do Izraela abp Twal.

    bz/ rv


    inizio pagina

     Libia: spotkanie przyjaźni państwo-Kościół

    ◊    Libijskie media poświęciły wiele uwagi tzw. spotkaniu przyjaźni przedstawicieli tamtejszych władz i wspólnoty katolickiej. Zorganizowano je w wielkanocny poniedziałek w Al-Bajdzie. Władze reprezentowali syn pułkownika Kadafiego Sayf al-Islam oraz minister zdrowia i kierownik urzędu ds. wyznań. Ze strony kościelnej obecni byli wikariusz apostolski Trypolisu, 15 księży i 70 sióstr zakonnych. Przewieziono ich do Al-Bajdy specjalnym samolotem.

    „Intencją władz libijskich było wpisanie spotkania w dialog między religiami, dialog życia: chodziło zapewne i o ukazanie samym Libijczykom, jak i na zewnątrz kraju, wewnętrznej tolerancji w stosunku do Kościoła, pomimo trudności, których nie brak” – powiedział Radiu Watykańskiemu bp Giovanni Innocenzo Martinelli. Wikariusz apostolski Trypolisu przyznał, że w ostatnim czasie tamtejszy Kościół miał pewne kłopoty z wizami dla księży i sióstr zakonnych. „Ufamy, że uda się to w krótkim czasie rozwiązać, gdyż wyjaśniliśmy władzom, że nie mamy innych intencji, jak tylko służyć ludziom, chrześcijanom, czyli również Libijczykom” – powiedział bp Martinelli. Dodał zarazem, że katolicy cieszą się w Libii wolnością religijną, wolnością wyznania. Duchowni mogą służyć chrześcijanom tam, gdzie się znajdują, a wspólnota chrześcijańska jest w Libii szanowana. „Mamy dwa kościoły, jednak duszpastersko posługujemy głównie w różnych zakładach pracy poza miastem. Pomagamy także znacznej liczbie ubogich imigrantów z Afryki subsaharyjskiej, przybywających tu w poszukiwaniu pracy. Libijczycy to rozumieją i pozwalają na odwiedzanie tych ludzi w więzieniach, czy w obozach przejściowych” – wyjaśnił bp Martinelli.

    Wikariusz apostolski Trypolisu jest przekonany o konieczności umacniania dialogu. Jak podkreślił, należy popierać siły pozytywne po to, aby wspólnie kroczyć drogami wolności, w służbie ludziom i poszanowaniu praw człowieka.

    jp/ rv


    inizio pagina

     Sri Lanka: Kościół napiętnował pogłębianie konfliktu etnicznego

    ◊    Wojną nie osiąga się trwałych rozwiązań. Pokój oraz dobrobyt narodu można budować jedynie na drodze dialogu. Przypomniał o tym w świątecznym orędziu abp Oswald Gomis. Ordynariusz Kolombo w Sri Lance potwierdził wysiłki tamtejszego Kościoła zmierzające do poprawy sytuacji ludności cywilnej, dotkliwie odczuwającej skutki walk sił rządowych z ugrupowaniem Tamilskich Tygrysów. Równocześnie przestrzegł przed świadomym pogłębianiem konfliktu etnicznego. „Zdecydowanie potępiamy decyzje tych, którzy chcą osiągnąć swe ciemne cele, używając cywilnej ludności tamilskiej jako żywej tarczy” – czytamy w orędziu.

    Przedstawiciele Tamilskich Tygrysów wyrazili 14 kwietnia chęć podjęcia negocjacji z rządem i powrotu do rozmów pokojowych, aby położyć kres kilkudziesięcioletniemu już konfliktowi na wyspie. Poprosili o długoterminowy rozejm pod nadzorem wspólnoty międzynarodowej. Rządowym warunkiem podjęcia jakichkolwiek negocjacji jest jednak całkowite złożenie broni przez rebeliantów.

    jp/ rv, asianews


    inizio pagina

     Ameryka Łac.: powstaje sieć instytutów rodzinnych

    ◊    13 jednostek akademickich zajmujących się małżeństwem i rodziną utworzy Sieć Latynoamerykańskich Wyższych Instytutów ds. Rodziny REDIFAM. Jest to inicjatywa Katolickiego Uniwersytetu San Pablo w Arequipie w Peru. Jej celem jest nie tylko promocja studiów nad małżeństwem i rodziną, ale także wsparcie dla tych podstawowych instytucji społecznych, łącznie z obroną ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. W skład sieci wchodzą uczelnie o inspiracji katolickiej z Argentyny, Chile, Ekwadoru, Hondurasu, Kolumbii, Kostaryki i Peru. Podczas spotkania założycielskiego w Arequipie zastanawiano się także nad stanem rodziny w Ameryce Łacińskiej oraz przekazem wartości rodzinnych w mediach.

    tc/ rv, aci


    inizio pagina

     Peru: Kościół krytyczny wobec prób legalizacji marihuany

    ◊    „Kompletną głupotą” nazwał przewodniczący episkopatu Peru propozycję legalizacji marihuany w tym kraju. Dyskusja na ten temat trwa tam od ubiegłego roku, a pomysł legalizacji zażywania tego narkotyku wyszedł od burmistrza jednej z dzielnic Limy, Gustavo Sierry. Znalazł on poparcie grupy polityków i intelektualistów, w tym byłego premiera Pedro Pablo Kuczyńskiego. Zdaniem abp. Miguela Cabrejosa legalizacja narkotyków jedynie zaostrzy problemy, które w założeniu miała rozwiązać. Dotyczy to zwłaszcza najbardziej zagrożonych narkomanią młodych pokoleń. Tymczasem Peru potrzebuje rzeczywistego wykorzenienia takich zjawisk, jak nędza czy handel narkotykami – stwierdził przewodniczący episkopatu. „Potrzeba raczej wzmocnienia edukacji i ochrony zdrowia dzieci i młodzieży” – dodał abp Cabrejos.

    tc/ rv


    inizio pagina

     Patriarchat Moskiewski: osłabienie chrześcijaństwa groźniejsze od islamu

    ◊    „Europie zagraża nie silny islam, lecz słabe chrześcijaństwo. A kraje europejskie, zamiast dyskutować o problemie islamizacji, powinny zająć się odrodzeniem wartości chrześcijańskich”. Takiego zdania jest przewodniczący Wydziału Kontaktów Zewnętrznych Patriarchatu Moskiewskiego. Biskup wołokołamski Hilarion Ałfiejew swą opinię wyraził na spotkaniu z Vittorio Claudio Surdo, ambasadorem Włoch w Moskwie.

    „Dzisiaj wiele mówi się o zagrożeniu Europy islamizacją, o jej podboju drogą demograficzną. Nie powinniśmy gniewać się na muzułmanów, że wśród ich wyznawców jest dużo rodzin wielodzietnych – powiedział bp Ałfiejew. – Wielodzietność jest czymś naturalnym. To my powinniśmy przemyśleć szereg problemów, np. dlaczego u chrześcijan jest tak mało dzieci”. Rosyjski hierarcha prawosławny uważa, że dzieje się tak, gdyż system wartości współczesnych ludzi nie opiera się na źródłach religijnych. Dla wielu ludzi na pierwszym miejscu stoi sukces ekonomiczny, kariera, postawa hedonistyczna, a nie dzieci czy rodzina.

    „Popieranie rodziny – oto wspólne zadanie dla państw europejskich i chrześcijańskich Kościołów. To będzie właściwą odpowiedzią na tzw. problem zagrożenia islamskiego” – podsumował swoją wypowiedź oficjalny przedstawiciel patriarchatu moskiewskiego bp Hilarion Ałfiejew.

    W. Raiter, Moskwa


    inizio pagina

    Kultura i społeczeństwo



     Wybory w Indiach: apel o szanowanie konstytucji

    ◊     Indyjski episkopat apeluje do Hindusów o uszanowanie tamtejszej konstytucji. W związku z rozpoczynającymi się 16 kwietnia wyborami, które potrwają do 13 maja biskupi skierowali odezwę do wyborców. Wzywają w niej do respektowania demokracji, świeckiego charakteru państwa, a także etnicznego, religijnego i kulturowego pluralizmu.

    Zdaniem przewodniczącego episkopatu przyszły rząd będzie musiał ostudzić fundamentalistyczne nastroje, zagwarantować wolność religijną, a także stawić czoła zjawisku dyskryminacji. W wywiadzie dla agencji AsiaNews kard. Varkey Vithayathil przyznaje, że nowy gabinet będzie pracował w bardzo trudnych warunkach. Skutki globalnego kryzysu są bowiem dotkliwie odczuwane również w Indiach. Do tego dochodzą problemy z terroryzmem i prześladowaniami na tle religijnym. Kard. Vithayathil ujawnił też, że napisał list do wszystkich klasztorów karmelitanek, w którym prosi o usilną modlitwę w intencji wyborów powszechnych. Indie są największą demokracją na świecie. Uprawnionych do głosowania jest tam 714 mln osób.

    kb/ asianews, fides


    inizio pagina

     Chrześcijaństwo przekracza etniczne bariery – rozmowa z o. Maciejem Jaworskim OCD z Rwandy 

    ◊    „Podczas modlitwy weszły bojówki żądając wydania tych, którzy należeli do plemienia Tutsi. Reszta powiedziała: «Bierzecie albo nas wszystkich albo nikogo. Nie jesteśmy ani Hutu, ani Tutsi, jesteśmy chrześcijanami, braćmi». I wszyscy zostali zamordowani. To byli ludzie świeccy” – 15 lat temu, podczas oktawy Zmartwychwstania, w Rwandzie doszło do dramatu ludobójstwa. W tym mrocznym czasie nie zabrakło heroicznych świadectw wiary. Zebrał je w książce „Spojrzenie z serca Afryki” o. Maciej Jaworski, karmelita bosy. Beata Zajączkowska rozmawiała z autorem, misjonarzem w Rwandzie.

    - Jak powinniśmy patrzeć na Rwandę? W spojrzeniu na ten kraj, jego historię, ludzi, Kościół jest wiele stereotypów. Jak my, Europejczycy, możemy odkrywać ten kraj?

    M. Jaworski OCD: Spojrzenie na Kościół w Rwandzie powinno być takie jak na każdy inny, gdzie z jednej strony jest radość, a z drugiej – ból. Jest to Kościół kolorowy, nie tylko czarno-biały. Stara się on podnosić nie tylko siebie, ale i innych. Myślę, że powinniśmy patrzeć na tutejszy Kościół jako na pewien wspólny wysiłek wyjścia z bólu wojennego, żeby nie pozwolić w nim się zamknąć.

    - Pierwszy doświadczeniem Rwandy była dla Ojca praktyka tutaj jeszcze przed święceniami kapłańskimi. Po okresie pracy duszpasterskiej w Polsce powrócił Ojciec tutaj po święceniach. W tym czasie, kiedy Ojca tu nie było, jak Rwanda się zmieniła?

    M. Jaworski OCD: Po sześciu latach, które spędziłem w Polsce, widać tu mniej ruin, a wiele domów odbudowanych. Gdy jeździliśmy po Rwandzie w 2000 r., było jeszcze dużo takich miejsc, które starsi współbracia wskazywali nam, mówiąc: Tam był dom naszych przyjaciół czy znajomych. Wiele było zarośniętych trawą placów. Teraz widać dużą pozytywną zmianę. Mniej jest kościołów spalonych, chociaż nadal się to zdarza. Na świątyniach w naszej diecezji widać nowe dachy. Katedrę pokryto nową blachą, a pamiętam, jak w 2000 r. na dachu rosły drzewka. Od strony materialnej zatem jest duży postęp. Jest on mniejszy z kolei, jeśli chodzi o spadek napięcia w społeczeństwie związanego z konsekwencjami ludobójstwa.

    W naszym środowisku zakonnym również widać dużą zmianę, ponieważ na nowo otwarto nowicjaty. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku dużo zgromadzeń je zamknęło i nie przyjmowało kandydatów, bo po wojnie i ludobójstwie rany były jeszcze za świeże. Pod względem formacyjnym szczególnie zgromadzenia zakonne wkładają potężny wysiłek, by pomagać młodym, przychodzącym z „bagażem” cierpienia. Jest bardzo bogaty program formacyjny: od strony psychologicznej, duchowej, życiowej. Jest dużo propozycji pomocy dla tych młodych ludzi.

    - Wielu ludzi w Rwandzie mówi, iż ludobójstwo było konsekwencją tego, że dla Rwandyjczyka najpierw liczy się plemię, a potem religia. W pierwszej kolejności jestem Hutu, Tutsi czy Pigmejem, a dopiero potem chrześcijaninem. Tymczasem z rekolekcji, formacji korzystają jedni, drudzy i trzeci. Czy rzeczywiście przynależność plemienna wciąż dzieli, czy chrześcijaństwo nadal jest na drugim miejscu?

    M. Jaworski OCD: Mnie osobiście trudno zgodzić się z tą opinią, choć jest dużo dowodów na to, że często to właśnie plemię jest pierwsze. Jednak nie można tak podsumować Rwandyjczyków. Jest wielu ludzi wkładających potężny wysiłek duchowy, by przekroczyć kategorię plemienną. Znam np. dziewczynę o imieniu Natasza. Jest młoda, dobrze wykształcona, po studiach z psychologii i pedagogiki. Mogłaby zarabiać duże pieniądze i robić karierę, bo jest z odpowiedniego plemienia, ale nie chce. Jest świecką osobą konsekrowaną we Wspólnocie Emmanuel, świadomie oddaje swoje życie Chrystusowi, żeby nie tworzyć podziałów, ale szukać ludzi. Ona pracuje akurat wśród dzieci chorych na AIDS i do głowy by jej nie przyszło, aby pytać: Z którego jesteś plemienia? Gdybym jej coś takiego zasugerował, poczułaby się obrażona – tak jest czysta w swoim sercu. Często przychodzi do naszego domu rekolekcyjnego na nocne czuwania, które organizujemy w krypcie pod kaplicą Najświętszego Sakramentu w nocy z piątku na sobotę od godz. 20 do 6 rano. Kiedyś zapytałem ją, czy nie jest już zmęczona, pracując z dziećmi chorymi na AIDS, które za kilka lat umrą. A ona mówi: „Tak, jestem zmęczona, ale gdybym nie miała tej adoracji, gdybym nie miała dni skupienia, to może rzeczywiście straciłabym nadzieję. Moja nadzieja jest zmęczona, ale chcę dawać tym ludziom Chrystusa, świadectwo, że nie są opuszczeni”. I ona absolutnie nie pomyślałaby nigdy o plemieniu.

    Kolejny przykład to kobieta po pięćdziesiątce, ma na imię Eugénie. Jest świetnie wykształcona. Przez 30 lat mieszkała w Europie, dokąd uciekła w 1973 r. Wróciła tutaj w 2003 r., dokładnie po trzydziestu latach. Podczas wojny straciła matkę, brata i całą dalszą rodzinę. Wróciła, aby być małym zaczynem jedności. Tworzy sierociniec dla opuszczonej młodzieży, także dla ofiar ludobójstwa. I ona też mówi, że nie przyszłoby jej do głowy, żeby dzielić: oni – my, Hutu – Tutsi. Ta kobieta przekroczyła już tę barierę, bo zamknięcie się w swoim plemieniu jest wielkim ograniczeniem. Są ludzie, którzy wychodzą ponad to i są wolni. Dlatego bałbym się powiedzieć, że przynależność plemienna przewyższa wiarę. Głęboka wiara przekracza plemię, a tam, gdzie wiara jest płytka, człowiek daje się zamknąć.

    Kolejny przykład: pewien młody chłopak był w seminarium. Opuścił je nie dlatego, że miał problemy – mógł spokojnie kontynuować formację. Ale mówił, że poczuł głęboki apel, Boże wezwanie do tego, by poświęcić się najbiedniejszym. Mówił, że jako księdzu trudno by mu było poświęcić całe życie tym najmniejszym, a chciał pracować wśród całkiem zapomnianych. Wystąpił więc z seminarium, założył młodą wspólnotę braci, którzy chcą pracować wśród Pigmejów. Są oni opuszczeni, być może sami też się marginalizują z powodów kulturowych. Człowiek, który mógłby być kapłanem, tzn. mieć również dosyć znaczącą pozycję w społeczeństwie, jednak nie chciał. Czuł się posłany do tych „najmniejszych”, a nie jest Pigmejem. Przychodzi często do naszego ogrodu czytać Słowo Boże. Jednego razu powiedział mi: Pod tym bananowcem dostałem to „światło”, tu odkryłem Słowo Boże, wzywające mnie do „najmniejszych”. Czasami, jak się człowiek zastanawia nad tymi dużymi tajemnicami, to, choć nie wiadomo kiedy i jak, Słowo Boże przychodzi, dotyka, podnosi, powołuje, znajdzie człowieka gdzieś „między bananami”. Głęboka wiara przekracza narodowość, przekracza bariery plemienne.

    - Wymienił Ojciec Wspólnotę Emmanuel. Ona jeszcze przed wojną czyniła, ale i teraz czyni bardzo dużo dobra jeśli chodzi o Kościół w Rwandzie, o przebaczenie, pojednanie, modlitwę, o to żywe świadectwo wiary

    M. Jaworski OCD: Ich moc polega też na świadectwie wiary ludzi świeckich. To nie jest zamknięty Kościół sióstr zakonnych i księży, którzy „instytucjonalnie” mają głosić Ewangelię. To są ludzie, którzy pracują i walczą o utrzymanie swoich rodzin, którzy borykają się z tymi samymi problemami, co inni, a jednocześnie nie tylko mają czas, ale zarazem pragnienie i siłę, by go poświęcać. Myślę też, że moc tej wspólnoty w Rwandzie wiąże się z jej początkami. Jej tutejszy założyciel, były seminarzysta o skomplikowanym życiu rodzinnym, przeżył nawrócenie dzięki świątobliwości żony. Nawrócił się głęboko, gdy został przyjęty na nowo; zdradził żonę, miał dziecko, ale żona mu przebaczyła. Wrócił i po głębokim doświadczeniu nawrócenia oboje zaczęli prowadzić głębokie życie rodzinne. Założyli Wspólnotę Emmanuel właśnie tutaj, w Rwandzie. I on często powtarzał żonie: „Mamy mało czasu!”. Ten człowiek podczas wojny świadomie oddał swoje życie. On i jego żona zostali zamordowani wraz z czworgiem dzieci, w obronie jednego z sąsiadów. Wspólnota ma więc fundamenty bardzo silne. Młodzi ludzie, którzy formują się w tej wspólnocie, mają najmocniejszy punkt odniesienia, mają męczennika.

    - Jak się mówi o ludobójstwie w Rwandzie, to górę bierze przeważnie to, co złe: cierpienie, wzajemne mordowanie. Spróbujmy to odwrócić i spojrzeć przez pryzmat dobrych świadectw. Czy Ojciec przez lata swojej pracy słyszał o ludziach, którzy ginęli, ratując innych, którzy za innych oddawali świadomie swoje życie?

    M. Jaworski OCD: Słyszałem o wspólnocie charyzmatycznej z Kigali, stolicy kraju. W czasie, kiedy bojówki krążyły po ich dzielnicy, ludzie ci, pochodzący zarówno z plemienia Hutu, jak i Tutsi, modlili się razem. Podczas modlitwy bojówki wkroczyły, żądając wydania należących do jednego z plemion. Reszta powiedziała wtedy: „Bierzecie albo nas wszystkich, albo nikogo. Nie jesteśmy ani Hutu, ani Tutsi – jesteśmy chrześcijanami, braćmi”. I wszyscy zostali zamordowani, a to byli ludzie świeccy.

    Pewna siostra zakonna w północno-zachodniej części Rwandy, przy granicy z Kongo, była przełożoną domu. Jej brat był jednym z wysokich urzędników państwowych poprzedniego reżimu. Uprzedził ją, mówiąc: „Uciekaj, załatwię ci papiery, jako moja siostra możesz uciec”. Ona odpowiedziała, że nie zostawi współsióstr. On do końca nie wierzył jej, że może tak postąpić. Rzeczywiście następnego dnia przyszły bojówki. Żołnierze byli uprzedzeni, że przełożonej, siostry generała, prawdopodobnie nie będzie. Okazało się, że jednak nie uciekła. Dali jej jeszcze jedną szansę na ucieczkę. Odmówiła wprost: „Nie, zostaję z moimi siostrami!”. Rozwścieczeni odrzuceniem propozycji powiedzieli, że skoro tak, to zginie ostatnia. I rzeczywiście, zamordowano ją na samym końcu. Na własne oczy widziała śmierć każdej ze współsióstr. Wrzucono ją do wspólnej mogiły. Następnego dnia przyjechał jej brat-generał, kazał odkopać dół, ubrać jej ciało i osobno ją pochować. Wtedy modlił się nad jej grobem: „Módl się za nas, by Bóg przebaczył nam to, co uczyniliśmy”. To jest najmocniejsze świadectwo, które człowiek może dać.

    Lawrence przed wojną bardzo udzielał się w kościelnych ruchach. Gdy wybuchły rzezie, a było to w Butare, zabrał od biskupa klucz do magazynu. Dostał pozwolenie na rozdanie wszystkich zasobów żywnościowych, które tam się znajdowały. Wynosił je w koszyczkach i kieszeniach. Wchodził do obozów i rozdawał ludziom jedzenie, a potem wracał do magazynu. Gdy żołnierze zorientowali się, że nie jest z nimi (on był Hutu), nie wpuszczali go już do tego obozu. On zatem posyłał dzieci, które przechodziły przez dziury w płocie, i w ten sposób dalej rozdawał fasolę czy chleb.

    To są konkretne świadectwa ludzi, którzy w tych ekstremalnych okolicznościach nie dali się zamknąć w małym etnicznym światku. W takich okolicznościach trudno wymagać od ludzi heroizmu, jednak ten heroizm był. Teraz mamy jeszcze za mały dystans od tej wojny, ale on się zwiększy. Kolejne pokolenie będzie mogło brać przykład nie tylko ze świętych z Europy, ale też ze świętych ludzi, którzy wyrośli tutaj, „pod tymi bananowcami”. Tych świadectw jest już naprawdę dużo. Trzeba tylko, żeby Kościół zebrał bogactwo duchowe ludzi, którzy oddali życie, i dał je za przykład dla kolejnych pokoleń. To bogactwo już jest. Trzeba je odkryć i pielęgnować.

    - W swojej książce zbiera Ojciec świadectwa wiary Kościoła w Rwandzie. Jest to jakby „dziennik duchowy”. Czego Ojciec sam się przy tym nauczył? Co odkrył?

    M. Jaworski OCD: Gdy widzę ludzi żyjących w tych warunkach, porusza mnie to, że mimo wszystko nie poddają się, że mimo nędzy się nie załamują. Odwiedzałem ostatnio naszych sąsiadów. Wystarczy przenocować jedną noc w takim domku i można się załamać. Jednak ci ludzie rano w kościele śpiewają: „Oddajemy Ci, Panie, nasze ofiary”. Co więcej, są uśmiechnięci, choć wiedzą, że po godzinnej Mszy św. wrócą do swojego glinianej chaty, gdzie nie mają nic. Przychodzą do nas, proszą o pomoc i nawet, jeśli jej nie otrzymają, nie załamują się. Ja nie wiem, jak oni sobie radzą, jak znajdują wystarczającą ilość jedzenia, jak przy cenach, które są w Rwandzie, znajdują środki na to, żeby chociaż jedno dziecko posłać do szkoły. Mimo to nie tracą nadziei. To jest trzymanie się „okruchów nadziei”.

    - Książka nosi tytuł „Spojrzenie z serca Afryki”. Co chciałby Ojciec, żebyśmy dostrzegli?

    M. Jaworski OCD: Żebyśmy spostrzegli tę rzeczywistość nie tylko jako Trzeci Świat, ale jako normalny świat. To są ludzie, którzy chcą normalnie żyć, mają te same pragnienia, co my. Może mają trochę inne od naszych problemy, ale w głębi serca te pragnienia i problemy są takie same. Chodzi o spojrzenie na Afrykę jak na normalnych ludzi, normalny Kościół, który tak pragnie być widziany. Wiadomo, że jest on biedny, poraniony, ale normalny. Obyśmy nigdy nie patrzyli wzrokiem poniżającym, oceniającym z góry. Mamy tysiąc lat więcej kultury chrześcijańskiej, jednak jakie to ma znaczenie, skoro każdy i tak musi wszystko na nowo w swoim życiu przeżyć. Jeżeli chodzi o samo „spojrzenie”, to kwestia ta zawsze mnie intrygowała. Np. spojrzenia dzieci: być może dzięki nim jestem w Afryce. Chodzi o to, żeby widzieć człowieka nie tylko w małym, zamkniętym światku – jako członka plemienia Hutu czy Tutsi, jako Rwandyjczyka czy Afrykańczyka. Nie! Spojrzenie musi to przekraczać, musi ogarniać całego człowieka. Ci ludzie, kiedy czują się widziani normalnie, przychodzą z niesamowitym zaufaniem, otwartością, nie boją się. Przekraczają granicę także wtedy, gdy się na nich normalnie spojrzy.

    Rozm. B. Zajączkowska/ rv


    inizio pagina

     Dziennik 15.04.2009 - wersja dźwiękowa

    ◊    Słuchaj:

    inizio pagina

     Magazyn w środę: świadectwo wiary Kościoła w Rwandzie

    ◊    15 lat temu, podczas oktawy Zmartwychwstania, w Rwandzie doszło do dramatu ludobójstwa. W tym mrocznym czasie nie zabrakło heroicznych świadectw wiary. Beata Zajączkowska rozmawia o nich z o. Maciejem Jaworskim OCD. Rozmowa ta jest ilustracją słów Benedykta XVI z dzisiejszej audiencji o ludziach, którzy oddali swe życie, by zaświadczyć, że Chrystus prawdziwie zmartwychwstał.

    Słuchaj:


    inizio pagina

    Biuletyn Radia Watykańskiego jest rozsyłany gratis na adresy abonentów. Jak dokonać prenumeraty lub jak z niej zrezygnować informujemy na stronie www.radiovaticana.va/polski