Biuletyn Radia Watykańskiego Biuletyn Radia Watykańskiego
REDAKCJA +390669884602 | e-mail: sekpol@vatiradio.va

05/03/2017

Działalność papieska

Watykan i Stolica Apostolska

Świat

Polska

Nasze programy - wersja audio

Działalność papieska



Franciszek: traktujmy Biblię jak nasz telefon komórkowy

◊  

Co wydarzyłoby się w naszym życiu, gdybyśmy traktowali Biblię, tak jak nasze telefony komórkowe, a wiadomości od Boga czytali równie często, jak sms-y, które otrzymujemy? To prowokacyjne pytanie Franciszek postawił przed południową modlitwą maryjną. Mimo deszczu na Anioł Pański do Watykanu przybyło kilka tysięcy pielgrzymów.

W rozważaniu Papież nawiązał do ewangelii I Niedzieli Wielkiego Postu opisującej 40-dniowe kuszenie Jezusa na pustyni i Jego konfrontację twarzą twarz z diabłem, który próbuje Go odwieść od wypełnienia powierzonej misji. 

„Poprzez to potrójne kuszenie szatan chce odwieść Jezusa z drogi posłuszeństwa i uniżenia - bo wie, że w ten sposób zostanie pokonane zło - i poprowadzić Go fałszywym skrótem ku sukcesowi i sławie – mówił Papież. – Ale wszystkie trujące strzały diabła Jezus odpiera za pomocą tarczy Słowa Bożego, wyrażającego wolę Ojca. Jezus nie wypowiada ani jednego własnego słowa: odpowiada tylko Słowem Bożym. I w ten sposób Syn, pełen mocy Ducha Świętego, wychodzi z pustyni zwycięsko”.

Franciszek podkreślił, że Wielki Post jest dla chrześcijanina czasem naśladowania Jezusa w walce ze złem mocą Słowa Bożego. Zachęcił, by w tym celu zaprzyjaźnić się z Biblią, często ją czytając i medytując. „Biblia zawiera Słowo Boże, które jest zawsze aktualne i skuteczne” – podkreślił Ojciec Święty. 

„Ktoś powiedział: co by się wydarzyło, gdybyśmy traktowali Biblię, tak jak traktujemy nasze telefony komórkowe? Gdybyśmy nosili ją zawsze przy sobie, przynajmniej małą Ewangelię kieszonkową, co by się wówczas wydarzyło? Gdybyśmy po nią wracali, gdy jej zapomnimy, gdybyśmy otwierali ją wielokrotnie w ciągu dnia, gdybyśmy czytali wiadomości Boga zawarte w Biblii, tak jak czytamy wiadomości z komórki, co by się wówczas wydarzyło? Oczywiście to porównanie jest paradoksalne, ale zmusza do myślenia. Rzeczywiście, gdybyśmy zawsze mieli Słowo Boże w sercu, żadna pokusa nie mogłaby nas oddalić od Boga i żadna przeszkoda nie mogłaby nas skłonić do zboczenia z drogi dobra. Umielibyśmy pokonywać codzienne sugestie zła, które jest w nas i poza nami” – powiedział Ojciec Święty.

Na zakończenie Franciszek poprosił o modlitwę w intencji rozpoczynających się dziś wielkopostnych rekolekcji dla Kurii Rzymskiej, w których on także uczestniczy.

bz/ rv

inizio pagina

Papież rozpoczyna wielkopostne rekolekcje

◊  

Ojciec Święty wraz ze swymi najbliższymi współpracownikami z Kurii Rzymskiej rozpoczyna dziś rekolekcje wielkopostne. Tradycyjnie w tym pontyfikacie odbywają się one poza Watykanem, w leżącym nad jeziorem Albano malowniczym miasteczku Ariccia. Uczestnicy ćwiczeń duchowych pojadą tam po południu razem z Papieżem autobusem. Głównym tematem rozważań jest męka Chrystusa według Ewangelii św. Mateusza - mówi papieski rekolekcjonista, włoski franciszkanin o. Giulio Michelini. 

„Ewangelia Mateusza jest Ewangelią Kościoła, tzn. tą, która najbardziej podkreśla osobę Piotra. Jest to jedyna Ewangelia w której pada i to dwukrotnie słowo ekklesia, czyli Kościół, a zarazem ta, w której najczęściej mówi się o Piotrze. Wydawało mi się więc czymś pięknym stanąć przed współczesnym Piotrem i rozmawiać z nim o tej «eklezjastycznej Ewangelii» Kościoła – powiedział Radiu Watykańskiemu o. Michelini. – Warto też pamiętać, że jest to Ewangelia miłosierdzia. Greckie słowo éleos, czyli miłosierdzie, pada w niej najczęściej w porównaniu z pozostałymi Ewangeliami. Nawet jeśli przypowieści o miłosiernym Samarytaninie czy zagubionej owcy są u Łukasza, to Mateusz kładzie nacisk na temat miłosierdzia. I Papież utożsamia się z tym spojrzeniem Jezusa powołującego Piotra, ponieważ został powołany: Pan okazał mu miłosierdzie”.

Program rekolekcji przewiduje codziennie Mszę, dwie medytacje, nieszpory i adorację Najświętszego Sakramentu.  Ćwiczenia duchowne zakończą się 10 marca.

bz/ rv

inizio pagina

Watykan i Stolica Apostolska



Abp Auza: żaden kraj nie jest wolny od procederu handlu ludźmi

◊  

Żaden kraj na świecie nie jest wolny od hańby, jaką jest handel ludźmi. Ten proceder jest dobrze ukryty, ale ciągle przybiera na sile. Każdego roku przynosi uprawiającym go zbrodniarzom ponad 32 mld zysku. Abp Bernardito Auza mówił o tym na amerykańskim uniwersytecie Fordham podczas inauguracji nowej katedry poświęconej globalizacji i migracjom.

Watykański przedstawiciel przy Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku zauważył, że liczba współczesnych niewolników, którymi się handluje, przekracza 40 mln, z czego aż 80 proc. stanowią kobiety i dzieci. Podkreślił, że walce z tym procederem nie sprzyja globalizacja ani potężne w ostatnich latach ruchy migracyjne. „Także wśród migrantów i uchodźców oprawcy szukają swych ofiar, redukując je do różnych form niewolnictwa oraz wykorzystując ich cierpienia i trudną sytuację” – podkreślił abp Auza. Watykański dyplomata przypomniał jednocześnie, że walka z przymusową pracą, niewolnictwem i handlem ludźmi znajduje się wśród priorytetów Agendy Zrównoważonego Rozwoju 2030. Zauważył, że na tym polu mocno angażuje się Stolica Apostolska. Zacytował tu apel Franciszka do Zgromadzenia Ogólnego ONZ, aby światowe instytucje realnie stawiły czoło tym plagom, podejmując w tym celu konkretne i szybkie działania.

bz/ rv

inizio pagina

Świat



Dzień Hispanoameryki

◊  

„Idźcie bez lęku, aby służyć” – pod takim hasłem Kościół w Hiszpanii obchodzi Dzień Hispanoameryki. Ma on na celu uwrażliwienie wiernych na duchowe i materialne potrzeby Kościoła w hiszpańskojęzycznej części Ameryki Łacińskiej. 

Konferencja Episkopatu Hiszpanii już w 1959 r. postanowiła, że pierwsza niedziela marca zostanie poświęcona Kościołowi w Ameryce Łacińskiej: jego sytuacji oraz potrzebom. „Od tego czasu, przez 58 lat, mamy okazję, by dziękować Bogu widząc, że wiara, która została przyjęta rozszerzyła się, jak światło Ewangelii po całym kontynencie. Ponad 70 proc. hiszpańskich misjonarzy pracuje i ewangelizuje właśnie w tych Kościołach” - czytamy w przesłaniu episkopatu na dzisiejszą niedzielę. Jest to również dzień pomagający odkryć, że „także kapłani diecezjalni, jak każdy inny ochrzczony, mogą otrzymać od Boga dar powołania misyjnego” -  podkreślają biskupi.

Aktualnie blisko tysiąc hiszpańskich księży diecezjalnych pracuje na pięciu kontynentach, z czego 267 w krajach Ameryki Łacińskiej. Najwięcej w Peru (78), Chile (30), Wenezueli (25) i Ekwadorze (20). Należą oni do Kapłańskiego Dzieła Współpracy Hispanoamerykańskiej, które powstało w 1949 r.

W ubiegłym roku w Dzień Hispanoameryki zebrano blisko 70 tys. euro na cele misyjne. Pomimo braku powołań, kilku kolejnych kapłanów diecezjalnych wyjechało z Hiszpanii do Ameryki Łacińskiej, m. in. do Chile i Hondurasu.

M. Raczkiewicz CSsR, Madryt/ rv

inizio pagina

Polska



Jasna Góra: pielgrzymka przewodników turystycznych

◊  

O tym jak rozbudzać miłość do piękna polskiej ziemi i historii naszej Ojczyny, o konieczności ukazywania związków Kościoła z życiem i kulturą narodu oraz o wyzwaniach związanych z rozwojem tzw. turystyki religijnej rozmawiali na Jasnej Górze uczestnicy 33. pielgrzymki przewodników turystycznych. W spotkaniu udział wzięło ok. 1,5 tys. osób. 

„Przewodnik ma taką szczególną rolę - pokazuje drogę, którą idzie sam, ale którą chce aby szli także inni” – mówi Krzysztof Rybak z koła przewodników malborskich. Bp Krzysztof Zadarko przewodniczący Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek Konferencji Episkopatu Polski dodaje, że zadaniem przewodników jest prowadzenie ku dobru i pięknu i uczynienie z turystyki drogi pielgrzymowania do Boga.

Bp Zadarko zauważa, że bardzo dynamicznie, również w Polsce, rozwija się tzw. turystyka religijna, na którą składają się nie tylko pielgrzymki, ale również np. zwiedzanie miejsc historycznych związanych z życiem świętych. - Rozwój stawia nowe wyzwania a to wymaga szczególnej troski Kościoła – twierdzi bp Zadarko:  „Troska w takim sensie integrowania i szukania nowych sposób, żeby to było robione coraz lepiej. Nie na zasadzie spontanicznych pomysłów i ludzi, którzy to zrobią, ale żeby nadawać temu takie cechy, które już w świecie doskonale się spisują”.

Bp Zadarko przestrzega przed komercjalizacją turystyki religijnej i przypomina, że wszędzie nadrzędnym celem musi być otwarcie serca na Boga.

I.Tyras, Jasna Góra/ rv

 

inizio pagina

„Takie to wszystko proste…” – rozmowa z mamą polskiego męczennika

◊  

„Nie czuję żadnego żalu w sercu dla morderców, tylko przebaczenie. I życzę każdemu, żeby umiał przebaczyć, bo jak się żyje z darem przebaczenia, to się żyje piękną miłością”. To słowa pani Franciszki Strzałkowskiej, matki franciszkanina o. Zbigniewa Strzałkowskiego, który w 1991 r. został zabity w Peru przez terrorystów wraz ze swym współbratem o. Michałem Tomaszkiem. Dwa lata temu Papież Franciszek ogłosił ich błogosławionymi. Bezprecedensową rozmowę z Franciszką Strzałkowską, w rodzinnym domu polskiego męczennika w Zawadzie, przeprowadził  br Jan Hruszowciec OFM Conv.

Słuchaj:  

Br. Jan  Hruszowiec: Takie to wszystko proste..

Franciszka Strzałkowska: Proste, proste.

Chcę zapytać o czas, kiedy Pani wyszła za mąż. Jak wtedy żyliście?

W biedzie i to dość dużej. Ale żyliśmy i zgadzaliśmy się, i przeżyliśmy sześćdziesiąt lat…

Co dzisiaj chcielibyście przekazać młodym, małżeństwom?

Żeby się po prostu zgadzali, żeby żyli tak, jak Pan Bóg przykazał, jak przysięgę składali na ślubie. A nie tak, że jak coś jest źle, to każdy idzie w inną stronę.

Warto być wiernym w małżeństwie?

Warto. I tylko tak trzeba. Przeżyliśmy z mężem sześćdziesiąt lat. Czasem się pokłóciliśmy. Ale tak żebyśmy się rozchodzili, to nigdy nie było. Małżeństwo zawiera w sobie też dni, kiedy trzeba się i pokłócić, ale nie można się złościć. I nie trzeba.

Pamięta pani moment, kiedy Zbyszek przyszedł na świat?

Zbyszek był trzeci. Najpierw byli Bogdan i Andrzej. Pamiętam. Jak chciał iść do seminarium, to ja chciałam, żeby poszedł tu, do Tarnowa, bo był u nas ksiądz, który tam uczył. Zbyszek powiedział, że jak nie pójdzie do franciszkanów, to nigdzie nie pójdzie. Powiedziałam mu, żeby robił jak chce, żeby później na mnie nie narzekał, że sam chciał inaczej.

Pani nigdy nie wymuszała na nim powołania?

Nie, to nie było wymuszone. Tak, jak sam powiedział: jak nie pójdzie do franciszkanów, to nie pójdzie nigdzie. Po tym, jak skończył technikum, dwa lata jeszcze pracował. On był taki, że kościół bardzo lubił. Do kościoła chodził bardzo chętnie, był ministrantem, potem był lektorem. Cieszyłam się, że w rodzinie będzie kapłan. Ja się modliłam za niego, żeby wszystko jakoś szczęśliwie poszło.

Czy spodziewała się Pani, że podejmie decyzję o wyjeździe z Polski na misje?

On o tym stale mówił. Misje mu się zawsze podobały. Jeszcze nie był w seminarium, ale już stale jakieś książki misyjne czytał, skądś on to wydobywał. Tej misji w Peru się bałam. Słychać było, że zabijają, więc się bałam.

Czyli matczyne serce czuło jakiś lęk?

Tak. Zawsze myślę: to co się stało, to się stało. Przykro mi bardzo, ale wola Boża się stała. Gdy usłyszałam o ich śmierci, to było straszne. Ale co było zrobić? Trzeba było się z losem pogodzić. Modliłam się zawsze i teraz też się modlę. Stała się wola Boża.

W filmie „Życia nie można zmarnować” powiedziała Pani piękne zdanie, że to Pan Bóg dał dar przebaczenia…

Zawsze myślę: „Niech im Pan Bóg daruje”. Ja się zgodziłam z wszystkim, a jak ich Pan  Bóg osądzi, to już nie moja sprawa.

Czy czuje Pani obecność syna? Pomaga?

Jak nie śpię w nocy, to nie mam żadnej innej myśli, tylko to. Chciałabym zobaczyć, jak on wygląda teraz. To jest głupota, no nie?

Wcale nie. Przyjdzie taki moment, że się spotkacie i będziecie się cieszyć znowu razem.

Ja nie wiem, czy to przyjdzie, czy ja sobie na to zasłużę.

Doznała Pani jakiejś łaski za przyczyną syna?

Bolą mnie nogi. I jak już mi bardzo to dolega to się modlę, mam też obrazki z relikwiami. Zdaje mi się, że jakąś ulgę jednak mam. Modlę się za jego wstawiennictwem. Ufam w tej modlitwie, że się spełni. Ale nie mam wielkich wymagań, tylko jak wola Boża.

A jak się czuje Matka świętego? Bo jakby nie było Pani nią jest...

Całkiem normalnie. Nie widzę nic nadzwyczajnego. Czasem myślę, że sobie przecież na to nie zasłużyłam.

Ojciec Zbigniew w całym świecie wyprasza wiele łask, cudów dla wielu ludzi...

Daj Boże, żeby jak najwięcej mógł tych łask wyprosić.

Dzisiaj, w czasach terroryzmu, ginie dużo ludzi. Jak się rozmawia z rodzinami, które straciły syna, ojca, największym problemem jest dar przebaczenia. Czy mogłaby Pani dać jakąś receptę, co jest najważniejsze w przebaczaniu?

Trzeba się pogodzić z losem i trzeba po prostu przebaczyć. Nie życzę nikomu nic złego, nawet tym zabójcom. Niech się dzieje wola Boża, niech ich Pan Bóg osądzi. Można tak zrobić. Nigdy nie życzyłam zabójcom źle i nie życzę. Niech Pan Bóg osądzi to wszystko, tak jak jest w oczach Bożych.

Takie to wszystko proste...

Proste, proste. Nie czuję żadnej złości do nikogo.

To są tzw. relikwie pierwszego stopnia, czyli ich ciało. Jak się czuje Pani trzymając w dłoniach cząstkę swojego syna?

Ja nie mogę tego wszystkiego pojąć, bo ja jestem już za stara. Daj Boże, żeby, jak ludzie proszą, coś wyprosił. Bo od niego to nie zależy, tylko od Pana Boga.

A jak był w domu, to okazywał chęć do tego, by pomagać, leczyć ludzi?

Pewnie, że tak. Tu była taka starsza kobieta, Curyłowa się nazywała. Chodziła od autobusu z Tarnowca jeszcze, bo do Zawady autobusy wówczas nie jeździły. On chodził wtedy do szkoły. A ona, to już była staruszka, już nie mogła chodzić i siadała co kawałek, i zakupy stawiała koło siebie na gościńcu. Chłopaczyska szli i śmiali się z niej, a on podobno podszedł, wziął ją pod rękę, te zakupy wziął i do domu odprowadził. Kawałek drogi było. Ale on tak pomóc lubił.

I tak to życie zleciało…

Tak zleciało. Szybko. Bardzo szybko.

A jak się Pani czuła mając tylko synów?

Nigdy nie miałam o to pretensji. Trzech ich było, ale wszyscy byli dobrzy. Wszyscy byli ministrantami, potem dwóch, Bogdan i Zbyszek zostali lektorami. Wszyscy byli dobrzy. Nie było z nimi żadnych kłopotów ani w szkole, ani w kościele. Nigdzie. Zgodne były dzieci. Nie można narzekać. Jak chodzili do szkoły średniej, to religia nie była w szkole, tylko osobno w kościele. I nigdy nie było tak, żeby nie poszli. Organizowane były wówczas czyny społeczne. Stale musieli w szkole odrabiać. Brali ich na czyn, gdzieś do kiosków sprzątać, zamki naprawiać. To było zawsze w niedzielę. Dwie, trzy niedziele był na tych czynach społecznych, aż w końcu nie pozwoliłam mu iść. Niedziela to jest niedziela, a nie żeby na czyny chodzić. No to znowu do szkoły dostałam wezwanie. Byłam ja, było z dziesięcioro innych rodziców. Poszłam sobie siąść do ostatniej ławki i chciałam słuchać, co mówią inni rodzice. A oni, że wszystkie dzieci były chore… Przyszło w końcu na mnie. To wstałam i mówię, że ja jestem wierząca i praktykująca, i uważam, że czyn nie powinien odbywać się w niedzielę. W powszedni dzień, a nie w niedzielę. Niedziela, jak uważam, jest na to, żeby iść do kościoła, odpocząć, przygotować się do szkoły na poniedziałek. I nie było już potem czynów w niedzielę.

Czy z tego powodu Zbyszek miał jakieś problemy w szkole?

Nie. Nie powiedzieli o tym dalej. Profesorowie go lubili i nie donieśli. Gdyby powiedzieli, może by i wyrzucili. Potem chcieli, żeby zapisał się do partii, mówiąc, że na jakie studia będzie chciał iść, to bez egzaminów pójdzie, bo się uczył dobrze. Ale się nie zapisał. Powiedział, że tatuś nie należy do partii, mamusia też nie należy, on też nie będzie należał. Nie zapisał się. A mówili, na jaki kierunek będzie chciał. Że na lekarza pójdzie bez egzaminu…

Czyli miał swoje zasady. Nie sprzedał się tak łatwo. Później pozwoliło mu to w Peru stanąć w prawdzie wobec terrorystów, którzy w ten sam sposób się zachowywali...

Tak było. Czasem coś powiedział, na komunę to był zły. My w domu też komuny nie popieraliśmy. Jak zdawali egzaminy końcowe w szkole, to byli powyznaczani uczniowie. On codziennie szedł, choć nie było jeszcze jego terminu. Tak byle jak ubrał się, ale czysto. „To po co przychodzisz” – mówili mu. „Pomagać kolegom” – odpowiadał. Nareszcie go wzięli na egzamin tak jak stał. I zdał. A z języka polskiego to potem mówiła profesorka, że było lepiej jak na bardzo dobry napisane. A ile brat ma lat?

W tym roku dokładnie pięćdziesiąt.

To młody jeszcze.

Młody. Takie to wszystko proste.

Proste, proste. Pozdrawiam wszystkich. Nie czuję żadnego żalu w sercu dla morderców, tylko przebaczenie. I życzę każdemu, żeby umiał przebaczyć, bo jak się żyje z darem przebaczenia, to się żyje piękną miłością.

Rozmawiał br. Jan Hruszowiec OFM Conv. / rv

inizio pagina

Nasze programy - wersja audio



Aktualności Radia Watykańskiego - wydanie główne 05.03.2017

◊  

Słuchaj:   

inizio pagina

Magazyn Radia Watykańskiego – 05.03.17

◊  

„Takie to wszystko proste…” – bezprecedensowa rozmowa z Franciszką Strzałkowską, mamą polskiego męczennika w Peru, bł. o. Zbigniewa Strzałkowskiego, przeprowadzona przez br. Jana Hruszowca OFM Conv.

Słuchaj:  

inizio pagina

Przegląd wydarzeń tygodnia - 5 marca 2017 r.

◊  

Słuchaj:  

inizio pagina