1. Jezus wygłasza
do uczniów jedną ze swoich mów pożegnalnych. A ponieważ dostrzega w nich zakłopotanie,
lęk o przyszłość i niepewność, chce im dodać odwagi i umocnić ich nadzieję. Uczniowie
zdają sobie sprawę z Jego bliskiego odejścia i nie rozumieją, że Chrystus pozostanie
z nimi na zawsze, choć w sposób zupełnie inny niż dotychczas.
„Niech się nie
trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań
wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. (…) Znacie drogę, dokąd Ja idę”
(J 14,1-2.4). Usłyszawszy te słowa zabiera głos apostoł Tomasz i szczerze wyznaje
Jezusowi: „«Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?». Odpowiedział
mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem»” (J 14,5-6).
Chętnie podpisalibyśmy
się pod tomaszowym wyrażeniem. Od dzieciństwa bowiem staramy się coraz lepiej poznawać
Boga, wsłuchiwać się w Jego głos, przestrzegać Jego zaleceń, ale On pozostaje dla
nas tajemnicą, Wielką Tajemnicą. Podejmujemy wiele wysiłku i modlimy się, żeby Boga
bardziej kochać i wierniej naśladować, ale często odnosimy wrażenie, że i tak ciągle
jesteśmy w tym samym miejscu. Próbujemy czytać naukowe artykuły i słuchać konferencji,
ale pytań nie tylko nie ubywa, a wręcz przybywa, jak to się dzisiaj dzieje choćby
w dziedzinie bioetyki.
Niekiedy zapominamy, że Bóg jest w stanie obdarzyć nas
w sposób zupełnie niespodziewany szczególną wiedzą, którą otrzymuje się niekoniecznie
na drodze spekulatywnych rozważań. Jakże tu nie wspomnieć św. siostry Faustyny Kowalskiej,
która nie odbyła specjalistycznych studiów z teologii, a Jej rozważania na temat Trójcy
Świętej zapisane w Dzienniczku są z podziwem czytane i komentowane przez najwyższej
klasy teologów.
2. Niedosytowi wiedzy w dziedzinie duchowej towarzyszy często
pragnienie dostrzeżenia w sposób wyraźniejszy obecności Boga w świecie i w naszym
życiu. Chcielibyśmy powtórzyć prośbę wyrażoną przez apostoła Filipa: „Panie, pokaż
nam Ojca, a to nam wystarczy” (J 14,8). Ile razy prosiliśmy Pana, aby pomógł nam albo
komuś z naszych bliskich w trudnej sytuacji, ale Pan pozostał – przynajmniej tak to
odczuwaliśmy – milczący.
Kiedy w 1978 r. Czerwone brygady uprowadziły
włoskiego polityka Aldo Moro, Ojciec Święty Paweł VI osobiście i publicznie prosił
o uwolnienie serdecznego przyjaciela. A gdy znaleziono ciało zamordowanego przedstawiciela
Demokracji Chrześcijańskiej, Papież wziął udział w jego pogrzebie w Bazylice św. Jana
na Lateranie i wygłosił słynne przemówienie, w którym drżącym głosem mówił: „Ty, Boże,
nie wysłuchałeś naszej gorącej modlitwy o uwolnienie Aldo Moro, tego człowieka dobrego,
łagodnego, mądrego, niewinnego i przyjaciela; ale, Ty, o Panie, nie opuściłeś jego
nieśmiertelnego ducha, naznaczonego wiarą w Chrystusa, który jest zmartwychwstaniem
i życiem. Alda i wszystkich żyjących w Chrystusie, szczęśliwych w nieskończonym Bogu;
kiedyś znowu zobaczymy” (Paweł VI, Kazanie wygłoszone w czasie Mszy św. pogrzebowej
«13 maja 1978 r.» za spokój duszy Aldo Moro «tł. własne»).
3. Głęboki ból,
jaki odczuwał Ojciec Święty po stracie serdecznego przyjaciela, był łagodniejszy,
gdy patrzył na całe wydarzenie przez pryzmat wiary w zmartwychwstanie. Co więcej,
modlitwa, która wydawała mu się niewysłuchana, teraz przynosiła niespodziewane owoce;
śmierć poruszała setki sumień, ludzie zaczęli zastanawiać się nad swoim postępowaniem
i potrzebą duchowej odnowy całego narodu.
Niech się nie trwoży, Panie, nasze
serce w chwilach, w których wydaje się nam, że Ty nie wysłuchujesz naszych modlitw.
Prosimy Cię też, za pośrednictwem świętych apostołów Tomasza i Filipa, o łaskę poznawania
Ciebie w przeżywanych przez nas trudnościach, dostrzegania Twojej dyskretnej obecności
w naszym życiu, a także pełnego ufności oczekiwania na czas, kiedy twarzą w twarz
będziemy kontemplować piękno Twojego Oblicza.